ŻYCIE W PUDELKU czyli pamieć o osobistej historii zbawienia












W połowie kwietnia postanowiłam nie wychodząc z domu wyruszyć w drogę...
"Przypadkiem" trafiłam na taki ciekawy cytat:..
William Shakespeare napisał:
"Mój Boże! Zamknięty w skorupce orzecha, jeszcze czułbym się władcą nieskończonych przestrzeni - gdyby mnie tylko nie dręczyły złe sny."

Wirus... kwarantanna, jak grom z jasnego nieba przywlokły zamęt...
W naszej miniaturowej przestrzeni zachwiał się świat...
Oto złe sny: 
dręczące, kąsające i duszące konflikty... zbyt dużo wolnego czasu... i za mało ważniejszych spraw do zajmowania się nimi...
Permanentne upychanie mnie do pudełka kłamstw przez osobę, która udawała przyjaciela... 
Wielkanoc postna... bez uroczystych ALLELUJA... 
Wszystko inne niż bym chciała...
Tęsknota za niekończącą się przestrzenią otworzyła we mnie okno... przyniosła inspirację aby wykorzystać to, na co mam wpływ...
Zatroszczyć się o siebie pozwalając duszy spotkać się z Bogiem... 

a do tego wystarczy izdebka... 
Ta łupina serca, gdzie śpi życie...
potrzeba tam ostrożnie... na palcach i po cichu przechadzać się zachwytem...
i nagle okazuje się, że można być w nieskończonych przestrzeniach, które dotknięte Słowem budzą się zdziwione...
Miałam 6 dni na wędrowanie...
Trasę zaproponował Bartek:
drogami mojej osobistej historii zbawienia.
Od dzieciństwa przez dorastanie, młodość... moje życie konsekrowane... i misję... 
Rozglądając się wokół siebie na nowo odkrywałam PRAWDĘ. 
W Bożym świetle wygląda ona inaczej.
Rodzi wdzięczność i dodaje siły. 
Pozwala odkryć,że
stworzona ze SŁÓW,które nie giną bezpowrotnie...
włożona w przestrzeń i czas...
otulona MGŁĄ bliskości...
zdolna rozpoznać Pana w cudach najdrobniejszych
w ciszy najgłębszej 
w łzach najcichszych
JESTEM wyjątkowa
a On we mnie wierzy!
a tego nic i nikt zmienić nie może...
Każdego dnia wkładałam do pudełka jeden kolaż ilustrujący rzeczywistość, którą przechodziłam...
chwile ulotne jak zorza... wypełnione wdzięcznością, jak sieci po cudownym połowie...
rozłamane dobrem najszczerszym...
"przez wiarę strzeżone mocą Bożą"...
Myślałam o tym, czym jest moje ofiarowanie...
co mu daje sens...
a odpowiedź przychodziła tak prosta, że aż nieprawdopodobna...
bo to zwyczajność sama pośród wielkich wyobrażeń...
spadanie
bezruch
jęk bezsilności w złudzeniu mocy...
wtedy najbardziej, gdy najsłabiej...
w akceptacji pustych dłoni, gdy miałam nadzieję, że przeciekną miłością...
NIC, które On sam przemienia w COŚ...
kruchość...
ulotność...
łza...
SŁOWO, CO SIĘ CIAŁEM STAŁO we mnie
szeptem...

 I tak, jak się broniłam przed układaniem mnie w ciasne pudełko... sama włożyłam do niego kawał życia ciesząc się, że takie Ono!

















  


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ogień Ducha

"Nie bój się mała trzódko..."

Bóg okulista