czas niechciany...
Chcę, czy nie- jestem zmuszona nasiąkać paniką...
informacje zmieniają się z godziny na godzinę...
już dzięki temu zaistniał całkiem niepotrzebny konflikt w naszej pracy...
przy stole o niczym innym nie rozmawiamy tylko o zarazie...
Dziś w drodze na dworzec poczułam taki głęboki smutek... nawet nie strach... zwyczajny pospolity smutek... z taką trochę domieszką niesprawiedliwości... mam wrażenie, że to wszystko jest snem...
raz taki miałam o zagładzie ludzkości...
ale skończył się dobrze... ludzie pod wpływem wypuszczonej do atmosfery substancji stopniowo zasygali... wydawało się, że to koniec... aż do ostatniej zastygłej osoby... nagle nastało przebudzenie... tego nikt się nie spodziewał...
Mam w sobie bardzo dużo marzeń, pragnień... planów... Niektóre zawieszone w kalendarzu z dokładną datą i godziną... jestem ciekawa ile z tego się stanie... i czy zmuszeni zatrzymać się z garścią niepewności o jutro odkryjemy COŚ więcej... COŚ głębiej...
chciałabym...
chciałabym też świętować ZMARTWYCHWSTANIE!
tańczyć, śpiewać, śmiać się...
nareszcie widzieć więcej i prawdziwiej!


Komentarze
Prześlij komentarz