... bo czasem się nie śpi...
Ile to razy ziemia wiruje mi pod nogami... ile razy chwieje się...a ile zatrzymuje w miejscu...
rozsypuję się... jak bym nie z gliny była ulepiona, ale zaledwie z piasku...
Nie chcę takich stanów rzeczy jakie przychodzą... stają się a ja nie wiem dlaczego i jak... nie pytają... są
a ja robię wielkie oczy...
a ja się złoszczę... a je nie przyjmuję, że oto nie dzieje się dobrze... że głowę straciłam w tych zawirowaniach i zachwianiach...
nie nauczyłam się...
straciłam czujność...
a moja dziecinna naiwność znowu wywiodła mnie na okraje...
na granice...
na cienki lód...
nie mogę spać i chyba boję się poranka... tak jak się boję pająków i swego własnego cienia...
Sama sobie zabieram tą prawdę o sobie, która wyzwala...
gdy jej nagle nie ma, bo zamykam oczy... nastaje ciemność...
jest to dziwne NIC...
i pytanie co będzie dalej...
jest strasznie wiele powodów, aby zacząć szukać winnego, osądzić i zacząć zasłużenie drania nienawidzić...
ale w całej tej papraninie jedno mnie cieszy...
obrzydzenie na samą myśl o nienawiści, czy woli zemsty...
Często w ostatnim czasie mam przed oczyma moją Babcie Helę...
Widzę jej twarz ze szczerym uśmiechem na powitanie...
żeby się z nią przywitać musiałam się pochylić... długie lata siedziała a na koniec już tylko leżała... ale jej serce tańczyło i śpiewało...
ile miała ku temu powodów????
więcej niż tego, aby zgorzknieć jakąkolwiek krzywdą?...
w rzeczywistości mogłaby... było sporo niesprawiedliwości w jej życiu i cierpienia...
Babciu! co ja bym dała, żebym tylko mogła znowu wracając do domu wejść do Twojego pokoju i pochylić się nad Twoją wdzięczną Twarzą...
ach!!! co ja bym za to dała!!! za ten zachwyt człowiekiem...
wtedy wydawało mi się, że przesadzasz... a teraz wiem, że tak się kocha... tak za nic... tak tylko dlatego, że się JEST, bo to DAR!!!
człowiek zasługuje na zachwyt!
jest TAJEMNICĄ... ta nie wyklucza niedoskonałości...
i tak wiele da się docenić...
Doskonale wiedziałaś za co jesteś wdzięczna... uczę się tego na przekór...
powiedziałam sobie, że się nauczę z całą swoją naiwnością dziecka... i choćby się jeszcze długo tak trzęsło i chwiało... a ja bym walczyła z nocą, która nagle nie chce poranka chcę wdzięczności nad
planem Pana Boga we mnie...

"Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas." /2Kor 4,7/
i tak jest dobrze... tak jest najlepiej!
Komentarze
Prześlij komentarz