Król zdradzony przez swój lud. Wielki w swojej pokorze. Przyjmuje wyzwanie do walki o PRAWDĘ. Odważny... spogląda w oczy tchórzostwa... słychać szelest pierwszej kropli krwi i głośny plusk wody po umyciu brudnych dłoni
"Oto bowiem jak glina w ręku garncarza, tak jesteście wy, domu Izraela, w moim ręku." Jr 18,6 Niesamowita przygoda... łaska, tak zwyczajnie, z dnia na dzień podarowana... pragnienie serca, które nawet nie śniło o spełnieniu... Pewnie można było jeszcze bardziej ten dar wykorzystać... coś tam zatrzymała pandemia... coś brak odwagi, coś ktoś... coś ja sama... ale powstało również wiele dobra! np. Warsztat pracy chronionej u naszych przyjaciół w Choryni. Właściwie już było jedno rozstanie z ceramicznym piecem przy naszej przeprowadzce w nowe miejsce... Zabrałam wtedy ze sobą resztki gliny, tak na wszelki wypadek, piec z nami nie pojechał... Glina dziwnym sposobem rozmnożyła się tak, że znowu jej trochę zostanie... powstało setki krzyży! Bóg wie, gdzie teraz są... u kogo na ścianie wiszą... Było kilka wystaw... i szykuje się we wrześniu taka podsumowująca pewien etap mojej drogi... nie ośmielam się napisać, że ostatnia... bo w sercu tak czuję, że nie do przewidzenia ...
"Nie bój się mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo." /oceany do posłuchania / nowy rozdział niebieskiego świata zaczął się kilka miesięcy temu, kiedy to przeprowadziłyśmy się do Prerova. Był to cały, całkiem długi proces od rozeznania po decyzję i krok... to może na osobne pisanie... mam wrażenie, że mam pisać...bo chwile uciekają...a ze sobą zabierają wiele ciekawych opowieści... spotkani ludzie odchodzą...niektórych tak szybko nie zobaczę... spotykam kolejnych... spoglądam w oczy i wchodzę w całkiem nowe światy... rosnę... albo się zmniejszam... wzruszam... zawstydzam... zostaję bez słów... pojawiło się we mnie pragnienie walki o to co dobre...o to co jest łaską w tu i teraz... takie może niepozorne...ulotne... kruche... bezbronne... gdy znika, mam wrażenie, że nigdy się nie stało... gdy zostaje mi wydarte zwątpieniem myślę, że niczego warte nie było... a potem żałuję, że nie obroniłam... tak kied...
Iz 29,17-24 Ps 27 Mt 9,27-31 Oniemiałam z zachwytu nad mądrością dzisiejszych czytań. Nagle jakbym przejrzała na oczy! Do mojego serca wstąpiła wielka radość. Przez chwilkę szłam śladem tematu ślepoty... zastanawiałam jakie mam doświadczanie z tym wielkim nieszczęściem w swoim życiu... mój dziadek stracił wzrok z powodu cukrzycy... mniej więcej w tym samym czasie, na spotkania naszej wspólnoty zaczęła przyjeżdżać niewidoma dziewczyna z którą się zaprzyjaźniłam. Miałam możliwość wiele razy być jej oczami. Nigdy nie zapomnę wspólnej pieszej pielgrzymki do Częstochowy a potem wyjazdu na rekolekcje do San Giovanni Rotondo. Ta kobieta uczyła mnie odwagi przekraczania strachów i wykraczania w nieznane! Ciepło mi na sercu, gdy wspominam ten czas! Obecnie spotykam niewidomego mężczyznę na mszy świętej u św. Maurycego w Ołomuńcu i bywa mi jakoś tak smutno... nie wiem dlaczego... ale bardzo mu życzę, aby mógł widzieć. W pewnej chwili tego toku myślenia przys...
Komentarze
Prześlij komentarz