Zbudzić dziecko

W zachumurzoną, zimową sobotę pozwoliłam sama sobie obudzić dziecko śpiące w głębi mojego serca. Zostałam zaproszona na narty. A ja nigdy na nartach tak naprawdę nie jeździłam... przekonałam w sobie obawy i postanowiłam spróbować. Niesamowite uczucie! Chwila zwątpienia po bolesnym pierwszym upadku. Zbieranie motywacji do dalszej drogi mimo ciągle niepewnych nóg... usilne pragnienie pewności siebie... zrozumienie o co właśnie chodzi... i ten moment gdy znikał strach a zostawała sama radość... taka czysta radość z jazdy... z pokonania swoich słabości... z przyrody... z przyjaznych ludzi obok mnie... Odkrywałam też jak inny jest las pełny narciarzy... jak leśna ścieżka staje się szlakiem ze spontanicznie zoorganizowanym ruchem drogowym... Potem była niedziela z bólem wszystkich mięśni i dobrym zmęczeniem... Myślałam długo o tym, co stało się tego pięknego zimowego dnia i ucieszyłam się, że zbudziła się mała Magda... i jeszcze sobie pomyślałam, że coś podobnego dzieje się w moich zmag...